Pilsko i X zlot Góry z Dzieckiem
Pilsko pierwszy raz zdobyliśmy w grudniu 2016 roku. Było to zimowe wejście bez dzieci, zakończone pięknymi widokami, na które polowaliśmy wspólnie od dawna. Tym razem udało się nam wybrać na ten szczyt rodzinnie. Nie był to zwykły wyjazd. Rzadko mamy okazję spotkać się z naszą górską rodziną, do której dołączyliśmy jakiś czas temu. Tym razem było to możliwe dzięki wyjątkowemu wydarzeniu – X. Zlotowi „Góry z dzieckiem”.

Góry z dzieckiem
Ze względu na czas, jaki potrzebny był do pokonania trasy z Warszawy do Korbielowa, postanowiliśmy przyjechać na miejsce dzień wcześniej. Droga zajęła nam sporo czasu przez wszechobecne remonty. Wieczorem zmęczeni dojechaliśmy do celu. Nocleg w Beskidzie Żywieckim zarezerwowany mieliśmy w odkrytym w 2016 roku schronisku „Chata Baców” – klimatycznym miejscu prowadzonym przez cudowną gospodynię o którym pisaliśmy Wam już wcześniej tu.

Beskid Żywiecki
Na miejscu było już kilka osób, jednak zmęczenie spowodowało, że po szybkiej kolacji udaliśmy się na spoczynek, aby nie mieć problemów z porannym wstawaniem. Rano wszystkim dopisywały humory. Zjedliśmy pyszne śniadanie i posililiśmy się wyśmienitym sernikiem, który rano z poświęceniem zdobył Grzegorz.

Hala Miziowa
Pilsko – Górska rodzina
Punktem zbornym był parking położony powyżej karczmy „Pod Borami”, gdzie biegnie szlak żółty prowadzący do schroniska PTTK „Hala Miziowa”, które stanowi doskonałą bazę wypadową na Pilsko. Jak nie trudno się domyśleć, parking zajęliśmy dość szybko – jak to zazwyczaj bywa, frekwencja dopisała. Przywitaniom dorosłych i dzieci nie było końca – ehh…, jak dobrze być wśród swoich.

Czas na relaks – Beskid Żywiecki
Na Pilsko wyruszyliśmy z lekkim opóźnieniem. Plecaki z ciężkimi rzeczami trafiły na samochód schroniska, a my w grupkach ruszyliśmy powoli w drogę. Pogoda nam dopisywała, a uśmiechy nie schodził z buź dzieciaków. Po pewnym czasie cała grupa rozciągnęła się na szlaku, tworząc swoistą dżdżownicę poruszającą się ku szczytowi.

W drodze na Pilsko
Mimo że szlak na Pilsko, prowadzący do schroniska nie jest trudny, dał mi się on we znaki. Przerwa w aktywnościach wywołana złamaniem ręki, a później leczeniem Kamila, spowodowała, że moja kondycja strasznie spadła. Mam nadzieję, że z czasem wróci do odpowiedniego stanu – będę mógł nadążyć za dziećmi.

Czas na kiełbaski
Jedni szybciej, inni wolniej, ale wszyscy szczęśliwi dotarliśmy do celu podróży – Schronisko PTTK „Hala Miziowa”. Byliśmy tu wcześniej podczas zimowej wyprawy na Pilsko, jednak korzystaliśmy tylko z dolnego bufetu dla narciarzy. Tym razem mieliśmy zarezerwowany nocleg, więc szybko dokonaliśmy meldunku i poszliśmy coś zjeść.
Atak szczytowy na Pilsko i pomoc GOPR-u
Po obiedzie przyszedł czas na koleją atrakcję – atak szczytowy na Pilsko. W większych lub mniejszych grupach, kto miał ochotę i siłę, rozpoczynał atak szczytowy. Nasza drużyna nie dotarła do celu w komplecie. Tylko Kamil z mamą zdobyli szczyt. Ja z Alicją musieliśmy się wycofać do schroniska.

Pilsko

Zabawa w schronisku – Hala Miziowa
Przyszedł czas na ognisko i kiełbaski. To już praktycznie tradycja, która daje dużo radości dużym, jak i małym. Po zmroku zabawa przeniosła się do schroniska, gdzie wszyscy bawili się wyśmienicie do późnego wieczora.

Rodzinne wędrowanie

Test młodego wędrowca
Poranek przyniósł nam niemiłą niespodziankę. Okazało się, że wieczorny ból kostki u Kamila przerodził się w kontuzję, która nie pozwala mu samodzielnie zejść na dół. Pierwszy raz zmuszeni byliśmy skorzystać z pomocy ratowników GOPR. Bardziej martwiliśmy się oczywiście my. Kamil jak tylko dowiedział się, że będzie transportowany quadem, przestał się martwić.

Pomoc ratownika GOPR
Ratownicy zajęli się Kamilem, a my ruszyliśmy w drogę powrotną z Pilska na parking. Było to chyba najszybsze zejście w naszym wykonaniu. Kamil już czekał na nas z ratownikiem przy samochodzie. Całą podróż do Żywca opowiadał nam, jak mu minął zjazd z ratownikiem GOPR.

Górska Karetka – Beskid Żywiecki
Dotarliśmy do szpitala w Żywcu, gdzie wykonano prześwietlenie i założono szynę gipsową Kamilowi. Do domu dojechaliśmy późnym wieczorem trochę zmęczeni drogą i dodatkowymi atrakcjami związanymi z kontuzją Kamila.